szczerze to nie wiem co z tego wyjdzie bo jestem pełna sprzecznych uczuć. Dodam tu, że Polskie wydanie jest o wiele lepsze. Tytuł "Nigdy i na zawsze" bardziej oddaje klimat książki a amerykańskie "My Name Is Memory" I okładka która znajduję się poniżej bardziej odstraszają według mnie.
"Czasami czuję się bardziej podobny do domów i drzew niż do bliźnich. Stoję i patrzę, jak fale ludzi przychodzą i odchodzą. Ich życie jest krótkie, ale moje długie. Czasami wyobrażam sobie, że jestem palem wbitym na brzegu oceanu"
A więc książka jest prowadzona dwutorowo. Jest wątek współczesny i jest opowiedziana historia od początku życia Lucy i Daniela. Narracja jest pierwszoosobowa. Raz opowiada Lucy, a raz Daniel. Nie ma ustalonej reguły. A więc Daniel pamięta wszystkie swoje życia a Lucy o ironio żadnego. I właśnie tak wgłębiamy się w historie dwojga ludzi z którymi podryw nabiera nowego znaczenia. Bo serio? 1200 lat na to by wreszcie zaznać szczęścia dużej niż miesiąc? :)
"Ta rzeka miała długą przeszłość, ale w przeciwieństwie do niego roztropnie zachowała ją dla siebie.[...] Ile krwi wsiąkło w tą rzekę? A mimo to nadal płynęła. Oczyściła się i zapomniała. Jak można się oczyścić, skoro nie sposób zapomnieć?"
Pierwsze co zauważyłam jest to, że przez tą książkę nie można przejść tak po prostu. Przeczytać i zapomnieć. Porusza Ona wiele kwestii. Zmusza nas do zatrzymania się w pędzie życia i powiedzenie sobie "Hej. A może jest coś więcej niż tylko to życie które mamy". Książka pokazuje jak ważne są nasze wybory. Jakie są ich konsekwencje, a zawsze jakieś są. Ann opisała to w życiach Daniela. Bardzo dobitnie jak to los się odwdzięcza. Został pokazany obraz przemijania ładnie oprawiony w historię miłości. No i teraz przejdę do tych minusów. Daniel zachowywał się jak dzieciak. No Ja rozumiem, że jak się ma więcej niż tysiąc lat to ma się cierpliwości aż za dużo no ale przecież jest jakaś granica. Te jego różne rozkminy na temat Lucy. O poczekam na odpowiedni moment lub jak podniesie głowę i mnie zobaczy to dopiero wtedy. Bla bla bla. Myślałam też o tym, że jeżeli ma się 1200 lat to można w tym czasie wymyślić jakiś sposób na poderwanie tej jednej dziewczyny. Daniel to bardzo smutny chłopak i można to zrozumieć.
Według mnie mimo tych minusów książka jest wspaniała. Romantyczna. Bo która dziewczyna nie chciałaby mieć chłopaka który kocha ją od 1200 lat? Pokazana jest w książka ta miłość niekończąca się. Mimo tego przedłużającego się czasu, w którym Lucy i Daniel mają mętlik w głowie nie sposób się od książki oderwać. I jeszcze te rozdziały w których pisarka przenosi nas w inne czasy. Książkę warto przeczytać chociaż by do samych przemyśleń i mądrości w niej zawartej mimo że schowanej i ładnie zapakowanej w miłość Daniela to i tak zauważalnej.
Zachęciłaś mnie do przeczytania tej książki ;)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :) To pozostaje mi życzyć Ci miłej lektury :)
UsuńTa książka jest na mojej chciejce już od dawna. Ale niestety nigdzie nie mogę jej dostać... zupełnie jakby nakład się wyczerpał. Zazdroszczę, że miałaś możliwość przeczytania. :)
OdpowiedzUsuńJa akurat chcę ją sprzedać :) Więc jak będziesz chciała ją zakupić to możesz napisać na mój mail, który jest w zakładce "Kontakt" :)
UsuńHej, książka ta znajduje się na mojej półce do przeczytania i czeka na swoją kolej... Muszę przyznać że zmotywowałaś mnie by w końcu się za nią wziąć. Naprawdę ciekawie przedstawiłaś nam ogólny zarys książki, co nie jest łatwe... Jednak znalazłam kilka błędów w twojej recenzji... lecz człowiek nie jest nieomylny ;) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńTak :) Cały czas doskonale swoje rzemiosło :) Ale dziękuję, że mi mówisz o błędach :) Miłej lektury i Ja również pozdrawiam :*
UsuńMnie książka bardzo rozczarowała. Spodziewałam się naprawdę dobrej pozycji, a dostałam coś tak mało realnego i niedopracowanego, że bardziej się nie dało. Do tego irytujący bohaterowie. Choć czytało się szybko i zdumiewająco przyjemnie, to wady uniemożliwiły mi zachwycanie się nad nią. .;)
OdpowiedzUsuńKsiążka niezła, ale oczekiwałam trochę więcej :)
OdpowiedzUsuńW sumie to Ja nie byłam do książki przekonana. Po przeczytaniu miałam mieszane uczucia. Ale wygrały jednak te pozytywne. :)
Usuń"Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów" średnio przypadło mi do gustu, ale do "Nigdy i na zawsze" niesamowicie mnie zachęciłaś ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam "Stowarzyszenia" i chyba nawet nie żałuję ale nie mam porównania :)
UsuńTa druga okładka faktycznie odraża. Wydaje się fajną nawet książką, w wolnych chwilach może gdzieś ją wytrzasnę.
OdpowiedzUsuńZapamiętam sobie tytuł, a co do okładki- nasza polska jakaś taka przyjemniejsza dla oka :)
OdpowiedzUsuńZerknę na to "Morze spokoju", zaciekawiłaś mnie;)
OdpowiedzUsuńDziś pojawi się na moim blogu recenzja :)
Usuń