sobota, 8 listopada 2014

ROZSTRZYGNIĘCIE KONKURSU! ODDECHY!

Witajcie moi drodzy czytelnicy!
Po przeczytaniu wszystkich pracy mam najlepszą według mnie oczywiście :)
Niektóre były genialne ale troszeczkę mijały się z tematem. Chciałam abyście pokazali w opowiadaniu tę przemoc, tę gamę uczuć wywołaną brutalnym traktowaniem albo pustkę. Co się dzieje z człowiekiem w trakcje przemocy. Rozumiem, że chcieliście przekazać, że nie wolno tego ignorować. Nikt nie powinien. Trzeba pomagać, a nie odwracać wzrok. Bardziej też pisaliście o skutkach takiej przemocy. Bardzo tragicznych skutkach. A Ja chciałam abyście uchwycili tę przemoc aby każdy kto czyta wygrane opowiadanie uświadomił sobie jak czuje się druga osoba. Osoba poszkodowana. I chciałam też uświadomić wszystkich na to aby nie pozwalali na przemoc.

A Oto wygrane opowiadanie:

Przerażenie dławiło mi gardło. Starałam się szybko wsunąć kluczyk do zamka, ale moje drżące ręce nie pozwoliły mi na to. Nerwowo obejrzałam się za siebie, chcą sprawdzić czy ktoś za mną jest.
Kiedy drzwi na dole otworzyły się z głośnym hukiem, przerażona upuściłam klucze na podłogę. Strach sparaliżował każdą
komórkę mojego ciała. Mój mózg przestał działać, a górę wziął instynkt. Drżącymi rękoma sięgnęłam po klucze i nerwowo oglądając się za siebie, wsunęłam właściwy klucz do zamka. Kiedy cichy odgłos zakomunikował mi że drzwi się otworzyły odetchnęłam z ulgą.
Wtedy usłyszałam powolne kroki na schodach i niewiele myśląc ponownie spojrzałam za siebie.
Był tam i mierzył mnie wściekłym spojrzeniem.
Wiedziałam że stara sie mnie jeszcze bardziej przestraszyć. Lubił przeciągać to co nieuniknione. Zauważyłam że lekko zaciska lewą pięść.
Dłoń która tak dobrze znała kontur mojej twarzy. Pięść która uderzała we mnie niezliczoną ilość razy. Wzdrygnęłam się na ten widok i mimowolnie cofnęłam się pod drzwi. Ja sie cofałam - on się przybliżał. Był jakieś pięć metrów ode mnie kiedy próbowałam zatrzasnąć mu drzwi przed nosem. Miałam niecałe trzy sekundy żeby przekręcić zamek i uwolnić się od koszmaru, który ma zamiar mi zgotować. Trzy sekundy które miały zadecydować o tym co sie wydarzy. W momencie kiedy miałam zamiar zatrzasnąć drzwi, on ruszył zdeterminowany w moją stronę i w ostatniej chwili wsunął nogę w szczelinę. Naparłam na drzwi ale wiedziałam że nie mam z nim szans. Kiedy silnym ruchem pchnął drzwi zachwiałam się tracąc równowagę i wpadłam na ścianę. Szybko zamknął drzwi i docisnął rękę do mojego gardła.
- Ostrzegałem cie Liv. - delikatnie starł łzę z mojego policzka - Mówiłem ci że masz nie uciekać.
Wystraszona spojrzałam w jego oczy. Miał spojrzenie szaleńca. Bałam się go. Wiedziałam że to na mnie zawsze wyładowuje swoją frustracje. Ten niepohamowany gniew który tłumił w sobie przez cały dzień zawsze znajdował ujście w tym pomieszczeniu. Za każdym razem to ja cierpiałam, a on znajdował ukojenie w tym że sprawia mi ból. Mimo tego i tak byłam za słaba żeby to przerwać. Liczyłam że to sie kiedyś skończy. Przymknęłam lekko powieki starając się zignorować to co czuje.
Jeden. Dwa. Trzy...
Jego palce coraz mocniej zaciskały się na mojej szyi, wyciskając mi powietrze z płuc. Próbowałam dosięgnąć go ręką, ale wbił mi brutalnie rękę w brzuch przez co uszło ze mnie całe powietrze. Kiedy mój umysł zaczął tonąć w mroku, on puścił mnie na ziemie jak nic niewartego śmiecia. Mój mózg wyłączył się na chwilę z powodu niedotlenienia.
Nie wiedziałam co się dzieje, a potem spadł na mnie grad ciosów.
Było to takie gwałtowne że zaskoczenia z moich ust wydobył się krzyk.
Jeden cios.
Drugi.
Trzeci.
Czwarty.
Piąty.
Leżałam niczym marionetka na podłodze i przyjmowałam ciosy od mojego chłopaka. Narastała we mnie frustracja, bo nie mogłam nic z tym zrobić. Nie mogłam tego zatrzymać. Byłam za słaba, a on to wykorzystywał. Czuł się silniejszy bo miał władzę nad słabszymi.
Odrętwienie sprawiło że nie czułam kolejnych ciosów.
Spojrzałam na ścianę. Na dobrze znane mi pęknięcia, które podczas jego wszystkich " wizyt " pomagały mnie przetrwać. Było ich siedem. Siedem małych nierówności na ścianie które pozwalały mi nie myśleć o tym co robi. Siedem małych kresek które były moim zbawieniem. Z trudem przejechałam językiem po zeschniętych wargach. Poczułam metaliczny smak krwi.
Nawet nie zauważyłam kiedy wyszedł.
Próbowałam wstać, ale moje poturbowane ciało nie reagowało na sygnały które mu wysyłałam. Miałam ochotę wrzeszczeć i płakać. Jednak krzyk nie chciał wydobyć się z moich ust a łzy nie chciały płynąć. Czułam się pusta w środku. Jak wydrążony owoc. Chciałam walczyć, ale nie potrafiłam. Ze strachem zastanawiałam się co przyniesie nowe jutro.

                                             Gratuluję wygranej Catherine Dark !



2 komentarze: