niedziela, 5 maja 2013

"Kroniki Krwi" Richelle Mead


Byłam w bibliotece i przykuła mnie okładka. Gdy zobaczyłam autorkę zniechęciłam się. Muszę się przyznać, że nie lubiłam "Akademii Wampirów". Ale przeczytałam opis. I jak tylko zobaczyłam Adrian Iwaszkow skakałam z radości. Podjęłam szybką decyzje : biorę! Na zbicie karku biegłam do domu, żeby pochłonąć tą książkę. Nie zawiodłam się. 
                           OPIS:
Sydney jest alchemiczką, członkinią tajnej organizacji stojącej na straży ładu i równowagi na świecie, chroniącej życie ludzi i... sekrety wampirów. Alchemicy skrzętnie zacierają wszelkie ślady działania magii oraz istnienia nadnaturalnych istot. Ich symbolem jest złota lilia wytatuowana na policzku. 
  Dziewczyna popadła w niełaskę, po tym jak udzieliła pomocy Rose Hathway, uciekinierce oskarżonej o królobójstwo  Teraz udawania swoją wierność organizacji, ochraniając morojską księżniczkę Jill Dragomir, której zagrażają zamachowcy.
        Między alchemiczką a aroganckim Adrianem Iwaszkowem towarzyszem Jill, narasta dziwne napięcie, ale Sydney pamięta o swojej zasadzie.
NIGDY NIE ZADAWAĆ SIĘ Z WAMPIRAMI.
                           Wrażenia:
 Sydney, to inteligentna, poukładana i wierna zasadą nastolatka. W sumie bardzo ją polubiłam. Nie jest to jakaś zagubiona, nieśmiała, bez charakteru dziewczyna. O nie! Można takie mylne wrażenie odnieść. Ale, to harda dziewczyna nie taka jak Rose (dzięki Bogu) jest bardziej subtelna. To jak ogień i woda. Ale nigdy nie można stwierdzić, który silniejszy żywioł. Sydney dostaje wywalczoną przez siebie misje. Ochrania tym swoją młodszą siostrę Zoey, która zaś ma, to jej za złe. Dowiaduje się, że musi jechać ze znienawidzonym przez siebie Keithem - chłopakiem ze szklanym okiem- ale Sydney przyjmuję, to z pokorą. Bardzo chcę, aby na nowo jej zaufali.  I tak zaczyna się przygoda Sydney. To bardzo pozytywna postać którą szybko można polubić. Jedzie na misje do Palm Springs wraz z wrażliwą Jill, hardym Eddiem i przystojnym Adrianem. 
 Znajomość Adriana z Sydney zaczyna się wspaniale. Wraz z upływem czasu Sydney i Adrian zbliżają się do siebie. (Ale nie na tyle, żeby być parą) Tylko Sydney nie traktuje jego wybryków wzruszeniem ramion i stwierdzeniem " To przecież Adrian". Stara się pomagać Adrianowi, ale z dystansem. Przecież jest wzorową alchemiczką... Jest. Prawda? 
   W tej książce już pierwsze zetknięcie z Adrianem wywołało mój śmiech. Śmiałam się, jak wariaka w sowim pokoju czytając tą książkę.Uwielbiam tą serie jest w moim sercu na pierwszym miejscu (wraz z dwoma dalszymi częściami). Polecam wszystkim, którzy przy książce lubią się śmiać, poczytać coś ciekawego i nie zasnąć przy tym :)  










  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz